SZYBCIEJ, SZYBCIEJ, BIEGNIJ!
Jestem w ciągłym biegu. Non stop krążę między domem i liceum, które znajdują się w różnych miastach. Robię milion rzeczy na raz w każdym momencie mojego dnia. Niczym perszing, zawsze w ruchu. Czas nudy i spokoju to wyjątek, na który rzadko mogę sobie pozwolić. Tylko, że czasem zwyczajnie mam wszystkiego dość. Dość biegu i walki z czasem, by zdążyć z nauką, zadaniami, pisaniem, czytaniem i masą innych rzeczy. Dość latania, biegania i wiecznego sprintu. Dość nerwów, stresu i niekończącej się frustracji, gdy wszystko idzie dokładnie nie po mojej myśli. Dlatego czasem muszę po prostu… zwolnić? Zwyczajnie wziąć oddech… i pomyśleć.
NUDA MNIE NUDZI
Nigdy nie lubiłam nudy i spokoju – w wirze zajęć czułam się po prostu w swoim żywiole. Pełna energii i podekscytowana nowymi wyzwaniami. A jednak z czasem coś się zmieniło. Pojawił się stres, ale nie ten motywujący i krótkotrwały, lecz ten codzienny i męczący. Wraz z nim w moim życiu zadomowiła się również swego rodzaju presja, by wszystko zrobić jak najlepiej. By każdą najmniejszą rzecz dopracować do perfekcji. By nie było fajnie, ale najlepiej, jak się tylko da. Jak widzicie, sama wykupiłam sobie bilet na wyścig szczurów, w którym wzięłam udział.
JA I BLOG?
Pomysł z pisaniem bloga niegdyś w mojej głowie pojawił się raczej spontanicznie. Z czasem pokochałam jednak pisanie o książkach i nie tylko. Skupiłam się więc na swoim celu, czyli rozwijaniu tego miejsca. Zmieniałam szablony, bawiłam się czcionkami, formami recenzji i próbowałam nowych postów. A wszystko po to, by zyskać czytelników i zwyczajnie być bliżej perfekcji. Perfekcji, która notabene nie istnieje. Po jakimś roku prowadzenia Przygód mola książkowego pojawiła się propozycja współpracy od jednego z wydawnictw, która dała mi ogromnego kopa do działania. Potem zaczęły pojawiać się nowe oferty i nowe możliwości, które chciałam jak najlepiej wykorzystać i za żadne skarby nie zmarnować żadnej z nich.
PRZYJEMNOŚĆ CZY PRZYMUS?
Niestety, nie zauważyłam jednak, że z czasem pisanie przestało być przyjemnością, a raczej pracą. Zaczęłam traktować je jako dodatkowe zajęcie czy też dodatkowy biznes, który ma przynosić zyski, a niekoniecznie radość i spełnienie. Nowe wpisy tworzyłam niczym maszyna, a każda recenzja przypominała poprzednią. Taka sama forma, czcionka i układ akapitów. A może nawet takie same sformułowania i zwroty? Nie wiem, nie sprawdzałam. W zeszłym roku zaczęłam jednak nową serię – o wszystkim i o niczym. Zwyczajnie poczułam dziwną potrzebę napisania o czymś więcej, niż najnowszej powieści. Z czasem tak bardzo polubiłam ten temat i tak dobrze zaczęło mi iść pisanie o innych rzeczach, niż książki, że… zaczęłam się poważnie zastanawiać. Nad sobą, blogiem i jego tematyką. Nad tym, że jakiś czas temu umyślnie zamknęłam się w jednym jedynym temacie, który może i kocham, ale który jednak mnie ogranicza. A to najgorsze, co mogłam zrobić.
A MOŻE BY TAK OD NOWA?
Kocham wolność, brak ograniczeń i nowe pomysły. Kocham to, że to ja wybieram temat i to ja piszę to, co myślę. Że nie naśladuję ani nie udaje nikogo. Że mogę być sobą, chociaż generalnie nie zawsze wiem, kim tak naprawdę jestem. Nie powiem, przyzwyczaiłam się do tego bloga, jego wyglądu, adresu, ale zwyczajnie czuję potrzebę zmian. I może nie chcę rozstawać się z tym miejscem, ale… tak chyba zrobię. Chciałabym zacząć coś innego, może niekoniecznie od nowa. Chciałabym zacząć na własnej domenie coś, co na pewno będzie moje. Moje, moje i tylko moje, a nie tak naprawdę należące do blogspota. I nie zrozumcie mnie źle, nie zamierzam rezygnować z pisania o książkach. Planuję jedynie nieco zwolnić, przemyśleć wszystko i być może coś zmienić. Ale o tym już nie dzisiaj.
Zawsze uważałam, ze rozwijanie bloga to nie tylko obracanie się wokół nowej tematyki, ale próbowanie nowych rzeczy. I choć regularnie bloguję już tak od półtorej roku, to jednak nie traktuję tego jako pracy. Po prostu się tym bawię, eksperymentuję z nowymi formami.
Z ofertami czy szansami jest tak, że nie powinno się ich brać wszystkich na siebie. Trzeba wybrać te, które naprawdę nam odpowiadają.
Nie musisz rezygnować całkowicie z książkę. Zawsze możesz odsunąć je trochę na bok. gdybym pisała cały czas o tym samym, zanudziłabym sama siebie i innych na śmierć. Zbiorowa mogiła to nic przyjemnego.
Też ostatnio trochę zwolniłam i zaczęłam się zastawiać na sobą, ale w zupełnie innym aspekcie życia. Bardziej u mnie chodzi obecnie o sferę mojej przyszłości, ale – na szczęście – przy pomocy innej osoby wyklarowała mi się trochę droga, którą powinnam stąpać.
Myślenie pomaga, a najbardziej myślenie i dyskusja z innymi.
Może jakaś dłuższa przerwa pomoże Ci?
Pozdrawiam
Tutti
MÓJ BLOG
Myślę, że ja zbyt długo pisałam o "samych książkach' i dlatego trochę mnie to znudziło. Tak samo muszę przyznać, że od dawna marzyłam o własnej stronie, własnej domenie, w której mogę zmienić absolutnie wszystko, a nie jak na blogerze.Jeśli wszystko się powiedzie, to niebawem znów wrócę do pisania, ale w nieco innej formie 😉
Pozdrawiam
Hm, myślę, że dobrze robisz, skoro całe to blogowanie zaczęło niebezpiecznie zbliżać się do granic przykrego obowiązku. Swojego czasu też tak miałam. Choć ostatnio chcę "ponaprawiać" swoją działalność i ruszyć z pełnego kopyta. Trzymaj się 🙂 Będziemy wszyscy tu na Ciebie czekać!
Dziękuję, nawet nie wiesz, jak miło mi to słyszeć 😉 Myślę, że mały odpoczynek dobrze mi zrobi i już niebawem ze zdwojoną siłą wrócę do blogosfery.
Czasem trzeba wrzucić jedynkę i jechać przez życie wolniej, żeby móc dostrzec pewne rzeczy. Mam nadzieję, że nie dopadnie Cię "zmęczenie materiału" – przerwa i oderwanie się od tej rutyny, którą widocznie stało się dla Ciebie pisanie ciągle o książkach, dobrze Ci zrobi, a może później będziesz mogła wrócić o wiele bardziej zmotywowana i pełna nowych pomysłów 🙂
Pozdrawiam!
Mam nadzieję, że tak właśnie będzie. Dziękuję i pozdrawiam 😉
To czekam na nowe pomysły 😉
Miło mi 😉
Blog, czy nawet książki nigdy nie powinny stanowić pracy, obowiązku. Jeśli czujesz, że Cię ograniczają, zmuszasz się do pisania, to po prostu zrezygnuj z tego. Nie ma sensu kontynuować czegoś, co nie przynosi Ci satysfakcji, a co traktujesz jako zło konieczne. Najważniejsze, żebyś czerpała przyjemność z tego, co robisz! Być może po jakimś czasie przemyślisz wszystko i powrócisz, jednak jestem pewien, że przerwa nikomu nie zaszkodzi. Każdemu potrzebna jest chwila wytchnienia. Chwila na odpoczynek i przemyślenie pewnych spraw… 🙂 Trzymaj się!
Może to nie do końca obowiązek, ale z czasem chyba troszkę za dużo wzięłam sobie na głowę. Czytanie nie jest dla mnie nigdy męczarnią, pod warunkiem, że podoba mi się dana historia i mam ochotę ją kontynuować. Aktualnie jestem w trakcie "odpoczywania od pisania", ale coś czuję, ze już niebawem wrócę z powrotem. Być może w nowej odsłonie 😉
Czasami warto zwolnić, zastanowić się nad sensem. W życiu każdego człowieka potrzebne są zmiany, a nuż w nowej "wodzie" będziesz czuć się lepiej? Bo w końcu najważniejsza w tym wszystkim jesteś Ty. To Ty musisz czuć się szczęśliwa z tym co robisz, nie pytać innych, bo to Ty najlepiej wiesz co jest dla Ciebie najlepsze. Mam nadzieję, że jak tylko zbierzesz siły, wrócisz do nas. Nawet jeśli w nowej postaci, czekamy 🙂
http://www.zksiazkadolozka.blogspot.com
Dziękuję bardzo. Masz rację – bloga piszę jednak bardziej dla siebie i to ja muszę być z niego zadowolona, to mnie ma to przynosić radość i uśmiech 😉 (Czytelnikom też powinno się podobać, ale to jednak następna kwestia w kolejności.)
Dziękuję bardzo, masz rację. Teraz wróciłam na nowej stronie, wprawdzie moje statystyki dramatycznie spadły, ale… nie to się dla mnie liczy najbardziej. Najważniejsze jest to, że teraz jestem zadowolona 🙂
Niestety, zdarza się, że pisanie i blog przestaje być rozrywką i odskocznią, a staje się obowiązkiem. Pojawia się presja czasu. Egzemplarze recenzenckie piętrzą się na półce, wywiady do autoryzacji zalegają niewysłane, a pomysłu na coś nowego brak. Wtedy chyba naprawdę trzeba sobie zrobić przerwę.
Mam nadzieję, że blog znów zacznie Ci kiedyś przynosić tyle przyjemności co na początku 🙂
ksiazkowy-swiat-niki.blogspot.com
Dziękuję Ci bardzo 😉 Sama również na to liczę…
Przyznam szczerze, że nigdy nie rozumiałam tych ograniczeń. To Twój blog, więc pisz na nim o czym chcesz. U mnie zawsze był swojego rodzaju misz-masz i to nie przeszkadza mi w posiadaniu działy książkowego.
Może masz rację, ale mimo wszystko "Przygody mola książkowego" skupiają się raczej na tematyce książek, a ja nie lubię "misz-maszu". Pewnie na nowej domenie też będzie odrobinę "o wszystkim i o niczym", ale to już inna sprawa. Po prostu czuję potrzebę zmian i podążam za swoją intuicją. Co z tego wyniknie? Sama jestem ciekawa 🙂