Matthew Quick to chyba mój ulubiony autor książek dla młodzieży. Jego powieści są dojrzałe i mądre, co sprawia, że zainteresują nawet dorosłego. Czy i tak było w przypadku „Niezbędnika”? Przekonajmy się już zaraz.
- Home
- Matthew Quick
W czasie nadciągającej matury jak to u mnie bywa, zamiast zająć się kolejną lekturą z listy obowiązkowych i przydatnych, szukałam czegoś innego. Czegoś zarówno odprężającego, jak i inteligentnego. Moją uwagę na półce zwróciła książka Matthew Quicka, która od dawna czekała na swoją kolej. Jednak to, co znalazłam w środku w żadnym razie nie okazało się uspokajającą pozycją, ale o tym zaraz.
Większość powieści młodzieżowych łączy w sobie dwie wady, które z czasem zaczynają mnie irytować. Przede wszystkim najczęściej są tak przewidywalne, że nawet moja młodsza siostra byłaby w stanie zgadnąć ich zakończenie. Każda z nich powiela również prawie zawsze te same schematy, które znamy na pamięć. Bo ile było już podobnych książek, na przykład o biednej i zarazem wzorowej uczennicy, która zaczyna zadawać się z bogatym playboyem i nagle(!) rodzi się między nimi płomienne uczucie? Dlatego bardzo cenię sobie Matthew Quicka, który stara się jednak unikać wszystkiego, co zbyt popularne i opatrzone, a jego powieści są nie tylko łatwe w lekturze, ale i dające do zastanowienia.
Z czystym sercem mogę przyznać, że przeczytałam już całą masę młodzieżówek. Nie tylko tych lepszych, bardziej inteligentnych i skłaniających do przemyśleń, ale również wiele zwykłych, przeciętnych i przewidywalnych, które nie wniosły nic nowego do mojego życia. Schematycznych i nudnych. A jednak, czasy się zmieniają, a na nasz typowo nastoletni rynek zaczyna się powoli wkradać coraz więcej mądrych powieści. A do której z tych kategorii zaliczyłabym „Wybacz mi Leonardzie”? Odpowiedź na to pytanie poznacie już za chwilkę 🙂