Po raz kolejny piszę podsumowanie miesiąca i po raz kolejny zastanawiam się, co właściwie napisać. Marzec? Zaczął się i skończył, przeminął trochę niezauważony… Teraz czas przypomnieć sobie z niego „co nieco” 🙂
31 DNI?
W sumie w marcu nie wydarzyło się zbyt wiele nowego w moim życiu. Głównie zajmowałam się studiami i nauką na tyle, że na prowadzenie bloga i czytanie książek zostało niewiele czasu. Zaczęłam chodzić częściej do duszpasterstwa akademickiego, gdzie poznałam mnóstwo sympatycznych i otwartych osób, z którymi aż chce się spędzać czas 🙂 Poza tym wzięłam udział w spotkaniu z Markiem Kamińskim, który opowiadał o spełnianiu marzeń. Wywiad był dosyć chaotyczny, ale mimo wszystko warto było go posłuchać (tutaj relacja dla zainteresowanych). Oprócz tego, z filmów obejrzałam również „Czerwoną jaskółkę”, która okazała się naprawdę ciekawa i nieprzewidywalna, chociaż zaskoczył mnie również ogrom przemocy w niej ukazany.
Generalnie mogę powiedzieć, że marzec upłynął mi w oczekiwaniu na Święta Wielkanocne, które szczerze uwielbiam. Nie wiem dlaczego, ale zdecydowanie wolę je od Bożego Narodzenia – zawsze chętnie biorę udział w Triduum Paschalnym i czekam na Zmartwychwstanie. Jedyny minus tych świąt to fakt, że tak szybko się kończą 🙁
KSIĄŻKOWO
Marzec rozpoczęłam od dokończenia „Surogatki” Louise Jensen, która ostatecznie bardzo mnie rozczarowała. Po mnóstwie pozytywnych opinii w sieci spodziewałam się czegoś znacznie lepszego… Dalej sięgnęłam po „Dwór cierni i róż” Sarah J.Maas, który czekał na mojej półce od dawien dawna. Książkę czytało się całkiem miło, chociaż i tym razem oczekiwałam nieco więcej akcji. Następnie zajęłam się lekturami z literatury fińskiej. I tak poznałam: „Siedmiu braci” Aleksis Kivi, 9 run „Kalevali” i „Czarnego Anioła” Miki Waltari. Oprócz tego przeczytałam swoją pierwszą książkę o duńsku – „Et lille håb” autorstwa Kirsten Ahlburg. Wiem, że została napisana specjalnie z myślą o uczących się tego języka i nie zawiera zbyt skomplikowanego słownictwa, ale i tak cieszę się, że udało mi się ją zrozumieć w całości 🙂 Na koniec miesiąca połknęłam również poradnik Kate Hudson – „Pretty Happy”, którego recenzja już niedługo pojawi się na blogu. Podsumowując – w marcu przeczytałam niemal 8 książek, czyli 1896 stron, co daje około 62 dziennie. Oprócz recenzji, na stronie pojawiły się również dwa inne wpisy – „5 książek na wiosnę 2018” oraz „3 podejścia do matury” 🙂