Nie jestem największą fanką powieści obyczajowych czy też romansów, wspominałam o tym już chyba nie raz. Jednak raz na jakiś czas potrzebuję zrobić sobie również przerwę od thrillerów czy kryminałów, odpocząć od napięcia, grozy i strachu. Dlatego właśnie sięgnęłam po coś nietypowego dla mnie i niekoniecznie w moim guście, czyli powieść Brittainy C. Cherry „Poza rytmem”.
MUZYKA TO ŻYCIE
Jasmine i Elliott poznają się w szkole. Pochodzą z dwóch różnych światów. Ona kocha szkołę, jednak większość czasu poświęca bieganiu po castingach, by spełnić marzenie apodyktycznej matki i zaistnieć w branży muzycznej. On należy do tych osób, które zawsze stawały się celem ataków rówieśników. Łączy ich jednak muzyka – Jasmine kocha śpiewać, a Elliott wyśmienicie gra na saksofonie. Jednak pewnego dnia dziewczyna znika, jej matka bowiem realizując plan kariery córki zabiera ją do Europy. Kilka lat później młodzi spotykają się ponownie w Nowym Orleanie. Nie są już jednak tymi samymi nastolatkami, życie doświadczyło ich bowiem w różny sposób. Czy jednak mimo wszystko zaiskrzy między nimi?
„Poza rytmem” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Brittainy C. Cherry, o której jeszcze niedawno głośno było na bookstagramach. I chyba właśnie ze względu na nawał pozytywnych opinii dotyczącej autorki wybrałam właśnie tą, a nie inną książkę w księgarni. Tak, jak wspominałam we wstępie, szukałam historii spokojniejszej niż thrillery, ale też nie głupiej czy irytującej, jak większość romansów, z którymi raz na ruski rok mam do czynienia.
Szczerze powiem, że kilkadziesiąt początkowych stron książki dość mocno mnie rozczarowało. Miałam wrażenie, że znalazłam się w zbyt sielankowym romansie, gdzie relacja bohaterów rozwija się zdecydowanie zbyt szybko i zbyt pięknie. Wkurzały mnie opisy uczuć i emocji, zbyt wzniosłe i idylliczne jak na rzeczywistość. Ale najmocniej irytowała mnie osoba matki Jasmine, która za wszelką cenę chciała wykorzystać życie córki do spełniania własnych marzeń i osiągania własnych celów, które nie miały nic wspólnego z pragnieniami córki. Domyślam się, że kreacja tej bohaterki była zamierzona przez autorkę, jednak czytając o jej zachowaniu w stosunku do córki miałam co najmniej ochotę wyrzucić tą lekturę za okno i nie wracać do niej. Podobnie bardzo zbulwersowała mnie skala przemocy w szkole, która została ukazana w książce. Przemoc, której władze szkolne nie chcą widzieć, na którą nie tyle nie patrzą przez palce, ale nie patrzą w ogóle.
„[…] muzyka nie powinna żyć w piwnicy. Powinna się rozprzestrzeniać, by leczyć ludzkie blizny.
Jak się jednak później okazało, powieść Brittainy C. Cherry to nie taki zwykły romans z happy endem, ale dłuższa opowieść. Historia o bólu, przemocy. O dwójce ludzi, którzy z czasem zamknęli się we własnych, w jakiś sposób bezpiecznych skorupach razem z bólem, poczuciem winy, traumami i lękami. O ludziach, którzy zostali tak mocno zranieni, że boją się angażować w jakiekolwiek relacje. Dzięki drugiej części zmieniłam nastawienie do całej książki. Wprawdzie nie powiem, że to arcydzieło na skalę światową czy też majstersztyk, ale całkiem niezła opowieść dla fanów gatunku, a dla tych bardziej antyfanów – miłe oderwanie od innych gatunków na kilka dni. I choć pozostaję sceptyczna wobec ukazywaniu w powieściach tego, jak druga osoba może nas uleczyć swoją miłością, bo w opisanych przypadkach prędzej doradziłabym terapię psychologiczną, to i tak nie żałuję lektury.
„Poza rytmem” to moim zdaniem całkiem miła książka, która nie wzruszyła mnie do łez, jednak uprzejmie towarzyszyła w długiej podróży pociągiem. Na tyle uprzejmie, że jestem skłonna dać szansę innym powieściom autorki 🙂

DANE TECHNICZNE
Tytuł oryginału: Behind the Bars
Tłumaczenie: Katarzyna Agnieszka Dyrek
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 383
Cena z okładki: 39,90 zł
Moja ocena: 6,5/10
Myślę, że ta książka mogłaby mnie dość mocno wciągnąć, gdyż lubię takie klimaty.
A czytałaś już może inne książki autorki? 🙂
Też nie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki… ale jakoś mnie do niej nie ciągnie.
Rozumiem 🙂
Lubię autorkę ❤