Dawno nie miałam takiego opóźnienia w pisaniu podsumowania miesiąca. Może dlatego, że sierpień okazał się tak dobry, że zupełnie nie miałam ochoty go zakończyć… ale kiedyś trzeba! Zapraszam na kilka słów o tym, co u mnie 🙂
DANIA!
Większą część miesiąca, bo aż 20 dni spędziłam w Danii, a w drodze powrotnej odwiedziłam jeszcze Gdańsk i obowiązkowo Poznań… Nie pisałam na blogu zbyt wiele na ten temat ani nie chwaliłam się wyjazdem, bo cały czas bałam się, że coś się nie uda i ostatecznie nie dotrę na miejsce. Tak to jest, gdy po raz pierwszy wyjeżdża się za granicę samemu; bez rodziców ani bez zorganizowanej grupy 😉 Ale mimo mojego ogromnego strachu wszystko poszło dobrze. Ba, nawet lepiej niż dobrze – pobyt w Danii zdecydowanie przerósł moje najśmielsze oczekiwania! Po raz pierwszy miałam okazję lecieć samolotem i pomimo ogromnego stresu z tym związanego – było świetnie! Sama siebie zaskoczyłam, bo okazało się, że TAK, jestem w stanie poradzić sobie sama za granicą. Jestem w stanie nie zginąć po drodze, nie pomylić autobusów ani pociągów i spokojnie dać radę ze wszystkim.
A jakby ktoś pytał, dlaczego Dania, to odpowiedź jest prosta. Język. Miałam okazję wziąć udział w stypendialnym kursie językowym i w końcu nauczyć się nieco więcej. Oprócz typowych zajęć, czekały tam na mnie wykłady dotyczące polityki, gospodarki, kultury, designu, fonetyki i literatury prowadzone oczywiście po duńsku, codzienny śpiew oraz wycieczki do muzeów i większych miast. I tak odwiedziłam Jelling z kamieniami runicznymi wpisanymi na listę UNESCO, najstarsze duńskie miasto – Ribe, miasto Andersena, czyli Odense, drugie największe miasto, czyli Aarhus oraz Esbjerg. Z Kopenhagą jakoś nie było mi po drodze, zresztą pogoda nie zachęcała do dalekich wypraw (świadczy o tym najlepiej mój pierwszy zakup – parasol).
Tak wyszło przypadkiem, że trochę przepadłam w Danii. W ich prostocie myślenia, pozytywnym podejściu do wszystkiego i… uśmiechu. Rzadko zdarza się, żeby obcy ludzie mijający mnie na ulicy witali się ze mną „dzień dobry”, żeby ekspedientki w sklepach były tak miłe, a przechodnie tak pomocni. Może i nie wspięłam się na wyżyny duńskiego, bo wciąż błąd goni błąd, ale ćwiczyłam. Mówiłam tak dużo, jak się tylko dało, starając się nie patrzeć na to, że nie zawsze jest poprawnie. Ważne, że zrozumiale 😉 Na tyle wsiąkłam w duński, że później miałam problemy z wysłowieniem się po polsku. Może nadal trochę to widać, bo choć minęły już 2 tygodnie od mojego powrotu do polski, dalej ciężko mi przychodzi pisać w języku ojczystym…
KSIĄŻKOWO
Chyba nie powinnam nic pisać na temat moich wyników książkowych w sierpniu. W końcu nie czyta się na siłę, a ja wyjątkowo nie miałam ochoty na żadną książkę. W podróży zaczęłam „Londyn NW” Zadie Smith, ale po około 100 stronach stwierdziłam, że to nie dla mnie i zwyczajnie odłożyłam lekturę. Póki co nie planuję do niej wracać. Na blogu pojawiło się za to kilka ciekawych recenzji, które udało mi się napisać jeszcze przed wylotem do Danii. Zapraszam więc wielbicieli thrillerów i samego autora na „Apartament w Paryżu” Guillame Musso. Tych bardziej zainteresowanych tym, co się dzieje w Korei z perspektywy zwykłego człowieka na „Pozdrowienia z Korei” Suki Kim. Dla tych zaintrygowanych czymś bardziej skandynawskich podrzucam link do „Jesieni” norweskiego pisarza, a dla kochających Charlotte Link równie mocno jak ja – jej najnowszą powieść czyli „Decyzję”.