Właśnie macie przed sobą najszybciej napisane podsumowanie miesiąca w historii bloga, więc z góry przepraszam za wszelkie niedopracowania. Sierpień zupełnie niespodziewanie okazał się bardzoo zabieganym miesiącem, co widać nawet tutaj. Więcej o nim już za chwilę 🙂
PIELGRZYMKA, WROCŁAW, POZNAŃ…
Już w zeszłym roku chodził mi po głowie pomysł wybrania się na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy i w tym roku w końcu udało mi się go zrealizować. Nigdy nie brałam udziału w czymś podobnym i sama nie wiedziałam do końca czego się spodziewać, ale rzeczywistość przerosła moje najśmielsze oczekiwania. W otoczeniu tak sympatycznych ludzi i przy radosnej muzyce nawet to 130km okazało się nie takie straszne. I wcale nie mówię, że było łatwo– nie tylko moje stopy, ale przede wszystkim kolana bolały, ale cóż, „bez bólu nie ma chwały”. Zdecydowanie warto było się męczyć, warto było się pocić i brnąć do przodu.
Niedługo później miałam okazję wybrać się do Wrocławia. Ostatni raz tak naprawdę (bo wyprawa do samego zoo i na rynek się dla mnie nie liczy) odwiedziłam to miasto dokładnie 9 lat temu. Razem z Zuzą (autor zdjęcia) spacerowałam po centrum, przepłynęłam na łódce kawałek Odry, obejrzałam w środku Katedrę, a także zobaczyłam słynny most z milionem kłódek zakochanych 🙂
A w następnym tygodniu po raz pierwszy w życiu ujrzałam Poznań, czyli (przypomnijmy) miasto, gdzie od października zaczynam studia. I chociaż poszukiwanie pokoju do mieszkania nie bardzo się udało, to warto było zobaczyć mój wydział na Uniwersytecie Adama Mickiewicza, pooglądać centrum zza okna tramwaju/autobusu i przejść się po (dosyć dużym) centrum. We wrześniu nadal będę musiała się rozglądać za jakimś lokum, ale wierzę w to, że uda się coś znaleźć (gdyby ktoś z Was, czytelników jakoś mógł pomóc, to proszę o kontakt) . Obecnie jestem na wakacjach na Chorwacji, gdzie pogoda raczej dopisuje (albo dopisywała na początku) i dlatego z komputera korzystam okazjonalnie (jak na mnie oczywiście).
KSIĄŻKOWO
Od razu powiem, że ten miesiąc wypadł wyjątkowo dobrze pod względem liczby przeczytanych książek, bo było ich aż 10 (3586 stron, czyli po 116 dziennie). Sierpień zaczęłam od dokończenia „Nieznajomego” Harlana Cobena, który bardzo mi się spodobał. Potem sięgnęłam po „Bez uczuć” Mii Sheridan, by odkryć, że romanse to zdecydowanie nie jest mój ulubiony gatunek. Następnie przeczytałam tomik wierszy Żurnalisty „Miłość, po prostu”, który bardzo mnie zaskoczył. Dalej zajęłam się pierwszą częścią Dzienników pisanych w drodze Richarda Paula Evansa – „Dotknąć nieba”, które polecam każdemu. Później pochłonęłam „Nigdy nie zapomnę” Kerry Lonsdale, które wzruszyło mnie nie raz. Zupełnie nie w porę przeczytałam też „Plaster miodu” ojca Adama Szustaka, którego kanał na youtubie śledzę od jakiegoś czasu. Potem zaczęłam „Wszechświat w twojej dłoni” Christophe Galfard, którego nadal nie dokończyłam… W międzyczasie poznałam moją pierwszą książkę Larsa Billa Lundmana – „Dobra dziewczyna. Morderstwo na Ostermalmie”, która okazała się całkiem ciekawym skandynawskim kryminałem, który jednak zupełnie nie dorównuje Camilli Lackberg czy też Jo Nesbo. Dalej zajęłam się (w końcu) przedostatnim tomem Harrego Pottera („HP i Książę Półkrwi”) J.K. Rowling i przypomniałam sobie, dlaczego tak bardzo kocham tą serię. Na koniec miesiąca przeczytałam „Dziewczynę z Brooklynu” Guillaume Musso, która okazała się być rewelacyjnym thrillerem (recenzja już niedługo!). Oprócz tego na blogu pojawił się tradycyjny stosik ostatnich zdobyczy.