Piąty dzień nowego miesiąca, godzina 21:30. Chwila, kiedy łapię się na tym, że od stanowczo zbyt długiego czasu scrolluję facebooka. I na tym, że kwiecień zaczął się już jakiś czas temu, więc marzec warto byłoby jakoś podsumować. Zapraszam!
CO NOWEGO?
Prawdopodobnie nie zaskoczę Was faktem, że w marcu moje życie nie wywróciło się o 180 stopni. Ani nawet o 90. Nie rzuciłam studiów, nie uciekłam w Bieszczady ani nie sprzedałam wszystkiego, co mam. Ale, co dla mnie samej zaskakujące, obejrzałam całkiem dużo filmów. Całkiem dużo przede wszystkim jak na osobę, która zawsze wolała i woli (i pewnie będzie woleć) książki. Tak wyszło, że oprócz trzech części „Jak wytresować smoka” (polecam!), udało mi się też zobaczyć produkcje takie jak „Pociąg życia”, „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął” oraz „Całe szczęście”. Z tych wszystkich najbardziej nie polecam ostatniego tytułu – nawet jak na polskie komedie, ten film prezentuje bardzo niski poziom… Marzec był też całkiem aktywnym miesiącem w porównaniu do poprzednich 😉 Nie, nie zaczęłam regularnie uprawiać żadnego sportu, nie wykupiłam karnetu na siłownię, ale za to spotkałam się z wieloma osobami. A że uwielbiam (uwielbiam, uwielbiam) rozmawiać z ludźmi na przeróżne tematy, to ten fakt niesamowicie mnie cieszy 🙂
Wyświetl ten post na Instagramie.
KSIĄŻKOWO
Szczerze powiem, że ostatnimi czasy trochę odechciało mi się liczyć, ile stron przeczytałam w danym miesiącu i bawić się w statystyki, czy ten miesiąc był pod tym względem dobry czy niekoniecznie dobry. Spisuję tytuły, jakie przeczytałam, i na tym koniec! Marzec zaczęłam od „Pielęgniarek” Christie Watson. Przyznam szczerze, że ta tematyka zawsze była mi obca i bardzo chciałam się przełamać, ale jednak nie bardzo mi się to udało. Następnie zajęłam się „Człowiekiem nietoperzem” Jo Nesbø, który czekał na mojej półce już od ponad 3 lat. Książka całkiem przyjemna, chociaż bez fajerwerków 🙂 Następnie zaczęłam „Zrób mi jakąś krzywdę” Jukuba Żulczyka, którą poleciła mi koleżanka. Pozycja na pewno ciekawa i niebanalna, ale styl niestety niekoniecznie przypadł mi do gustu. Później, oczywiście w drodze pociągiem do domu, połknęłam pierwszą część przygód mojego ulubionego czarodzieja wszech czasów. Od razu nabrałam ochoty, by po raz kolejny przenieść się do Hogwartu na trochę dłużej, ale obawiam się, że takie wyprawy mogłyby mieć negatywny wpływ na moje studia… W marcu zaczęłam też czytać „Bridget Jones’s Diary”, bo chciałabym (w końcu!) powiedzieć, że udało mi się przemęczyć jakąś książkę po angielsku. Trochę zostało mi jeszcze do końca, ale jestem dobrej myśli i liczę na to, że w kwietniu uda mi się rozprawić z Bridget.
Na bloga wpadło w marcu aż 5 postów, co dla niektórych nie jest ogromną ilością, ale ja jestem z siebie dumna, że w końcu znalazłam trochę więcej czasu na pisanie 😉 Na stronie znajdziecie między innymi recenzje „Pozwól mi wrócić” B.A. Paris, „Neli na 3 kontynentach” czy też „Księgi Dobrych Myśli” Pawlikowskiej.
A JAK WAM MINĄŁ MARZEC?
Wyświetl ten post na Instagramie.
P.S. Z kwestii mniej blogowych zaczęłam w marcu robić porządki nie tyle w życiu, ile w szafie i na regale z książkami (od czegoś trzeba zacząć!). Większość rzeczy w stanie jak najbardziej idealnym regularnie dodaję na Vinted czy OLX, więc jakby ktoś był zainteresowany, to zostawiam linki 🙂