Chyba najlepszym podsumowaniem marca powinna być sytuacja, która miała miejsce niedawno. Zaczęłam się wtedy zastanawiać, jaki miesiąc mamy obecnie i czy aby na pewno mam odpowiedni bilet miesięczny… Rzadko zdarza się, żebym dokładnie wiedziała, którego jest dzisiaj, ale chyba nigdy nie żyłam w aż takiej nieświadomości. I chociaż niemal co 31 dni budzę się ze snu ze zdziwieniem na twarzy, że czas minął tak szybko, to chyba jednak tym razem pobiłam swój rekord 🙂
NIC NOWEGO POD SŁOŃCEM
Przykro mi stwierdzić, ale w marcu w sumie nie wydarzyło się „nic specjalnego”. Był tradycyjnym miesiącem, który był i minął nie zostawiając po sobie zbyt wiele. W szkole, jak zdążyłam się przyzwyczaić, znalazła się masa rzeczy do nauki, tym bardziej, że już za niedługo czeka mnie koniec roku. Jednak mimo tego jakoś udało mi się w końcu znaleźć czas na szybkie spotkania ze znajomymi… Chyba jedynym najbardziej „pamiętnym wydarzeniem” okazał się wyjazd wraz z moją klasą do Wrocławia. Odwiedziliśmy planetarium, afrykarium i całą resztę ogrodu zoologicznego, a potem mieliśmy czas wolny na rynku. W tym mieście byłam tylko raz, jakieś 9 lat temu i cieszę się, że miałam okazję odwiedzić je ponownie 🙂
Obecnie moim największym zmartwieniem i koszmarem, który śni mi się po nocach, jest oczywiście zbliżający się egzamin maturalny. Zauważyłam, że im bliżej matury, tym mniej chce mi się zrobić cokolwiek i brakuje mi motywacji do robienia powtórek. I to naprawdę ciekawe, bo z jednej strony cholernie się boję, a z drugiej – ten strach w ogóle nie motywuje mnie do nauki. Wprawdzie przez 3 lata ciężko pracowałam, to jednak nie wydaje mi się, żeby mogło mi to wystarczyć. Ale cóż, teraz muszę w końcu wziąć się na poważnie do roboty, bo to już nie są żarty, skoro za miesiąc zdaję „egzamin dojrzałości”…
KSIĄŻKOWO?
Marzec nie był najlepszym miesiącem, jeśli chodzi o książkowe wyniki. I przyczyna nie tylko leży tylko w tym, że brakowało mi czasu, nie. Często po powrocie ze szkoły, nie byłam po prostu w stanie myśleć już więcej, a nawet sięgnąć po jakąkolwiek lekturę. Ale mimo wszystko przeczytałam najnowszą powieść Jojo Moyes – „Dziewczyna, którą kochałeś”, którą kupiłam sobie na Walentynki. Wprawdzie spodziewałam się nieco więcej, to i tak bardzo mi się podobało. Potem zajęłam się „Dżumą” Alberta Camus, która okazała się w miarę ciekawa, chociaż jej lektura zajęła mi dużo czasu… Oprócz tego w końcu udało mi się zapoznać z „Przygodami Sherlocka Holmesa” po angielsku! Poza tym, po dosyć długiej przerwie sięgnęłam po „W krainie srebrnej rzeki” Sofii Caspari, czyli drugą część argentyńskiej sagi, w której po raz kolejny się zakochałam (recenzja już niedługo!). Obecnie na lekcjach języka polskiego przerabiamy współczesne wiersze, a ja przypadkowo w bibliotece natknęłam się na dwujęzyczną wersję jednego tomików Wisławy Szymborskiej – „Tutaj”, który mnie dosłownie zafascynował. Obecnie jestem w trakcie „Szewców” Witkiewicza, którzy są dla mnie póki co jedną z najmniej zrozumiałych książek… Podsumowując, w marcu przeczytałam prawie 6 książek, czyli około 1570 stron, co daje 51 na dzień.
Jeśli chodzi o bloga, to ostatnio dosłownie świecił pustkami. Pojawiły się dokładnie trzy posty, w tym z okołoksiążkowych „4 powody, dla których kocham i nienawidzę Instagrama”. Póki co raczej nie zapowiada się na to, że w maju znajdę więcej czasu na pisanie, ale w czerwcu planuję na poważnie wrócić do częstszych wpisów 🙂
Hah, piękny marzec. I już matury a dopiero był wrzesień 🙂
We Wrocławiu bylamw ubieglym roku w gim, a teraz niestety odwołano wycieczkę 🙁
Powodzenia w kwietniu!
No tak, czas biegnie zdecydowanie za szybko 🙁
Dziękuję i nawzajem!
Pod książkowym względem-podobnie! Też przeczytałam 6 książek, w tym niesamowity „Cień wiatru”. Znalazłam czas na spotkania z przyjaciółmi i zebrałam się na odwagę by realizować jedno ze swoich marzeń. Skutki tej decyzji co prawda dopiero w maju, ale już nie mogę się doczekać! We Wrocławiu nigdy nie byłam, ale jest on w planach na najbliższy rok- po tym pierwszym zdjęciu, wnioskuję że jest tam cudownie!
Ja byłam we Wrocławiu w sumie tylko na chwilkę, ale strasznie chciałabym wrócić na dłużej 😀
Powodzenia w kwietniu!
Ach ten piękny Wrocław, aż mam ochotę się wybrać na rynek, nie wiem po co w sumie, bo znam go na pamięć, ale jest tam ładnie. 😀
Książkowo kochana również nie miałaś najgorzej. 🙂
Zazdroszczę, że mieszkasz w takim pięknym mieście! Tyle cudownych plenerów do zdjęć 😀
Marzec miałam zawalony sprawdzianami, a kwiecień nie będzie lepszy. przynajmniej w maju zrobi się luźniej w szkole 🙂
Książkowo nie było u mnie najlepiej, ale pod koniec tego miesiąca doszły do mnie dwie, niewydane w Polsce, części mojej ulubionej serii po włosku 🙂
Pozdrawiam
Tutti
Ojejku, czytasz książki po włosku? Ale super! Nigdy nie miałam okazji nauczyć się tego języka, bo zawsze wybierałam jakoś niemiecki…
Mój marzec minął pod znakiem przerwy w blogowaniu, pięciu książek oraz dwóch koncertów. Całkiem miło go wspominam, choć myślami wybiegam już powoli do maja, gdzie szykuje się dla mnie kilka ciekawych wydarzeń i wyjazdów 🙂
Powodzenia w przygotowaniach do matury!
Widać, że wiele wydarzyło się u Ciebie w marcu 🙂 Dziękuję i pozdrawiam!
Zważywszy na zbliżającą się maturę i masę nauki, to naprawdę sporo udało Ci się przeczytać.
U mnie w marcu 11 książek, żadnych większych rozczarowań i jedna perełka, więc było całkiem dobrze 🙂
Życzę Ci powodzenia w kwietniu- nie tylko pod względem czytelniczym 😉
houseofreaders.blogspot.com
Ojejku, gratuluję takiego wyniku książkowego 😀
No i dziękuję, powodzenie na maturze BARDZO się przyda!
A dla mnie marzec był bardzo burzliwym miesiącem , był dobry i zły za razem ale myślę że był przede wszystkim miesiącem który odmienił mnie na zawsze – myślę że jestem inną osobą niż byłam np. w lutym 😉 Ale oczywiście chodzi o zmianę na lepsze ;)) Czasem jednak zmiany są dobre chociaż zazwyczaj tak sie ich obawiamy. Jak widać- niepotrzebnie ^^
Sama też czasem myślę, że jestem zupełnie inną osobą, niż byłam rok temu. Z jednej strony wiele się zmieniło, a z drugiej wiele pozostało takie same 🙂
U mnie jakos tak zawsze się dzieje że właśnie jakies bardziej spektakuralne zmiany zachodzą na wiosnę i to dla mnie taki nowy początek w roku. Choć kiedyś gdzies czytałam że ludzie w dawnych czasach obchodzili Nowy Rok właśnie na wiosnę. Bo wszystko budziło sie wtedy do życia. Nie pamietam gdzie to czytałam (chyb a w kalendarzy Pawlikowskiej jesli dobrze mi się wydaje ) i ja tez obchodzę sobie taki drugi nowy rok 😉
Ja też na wiosnę czuję się zupełnie inaczej.. Przyroda budzi się do życia, a my wraz z nią 🙂 Nowe plany i postanowienia, nowe chęci! Szkoda tylko, że nie do nauki w moim przypadku.
To na wiosnę powinno obchodzić się Nowy Rok a nie w zimę. Ja nigdy nie czuję nic w Nowy Rok – że to jakis nowy rozdział w moim życiu że coś się zmieni że mam jakies postanowienia – w Nowy Rok czuję jedynie posylwestrowe zmęczenie – a na Wiosnę czuję tą świeżość i przypływ chęci – chociaz szkoda że nie do nauki haha u mnie niestety te chęci tez nie występują 😉
Rzeczywiście, w Nowy Rok też nie czuję tego, że „zaczyna się nowy okres w moim życiu”. Nic, a szkoda…
Szkoda , szkoda myślę że Nowy Rok (i Sylwester też) są bardzo mocno przereklamowane ! Ale dobrze że jest Wiosna , Wielkanoc i Nowe życie nie tylko z punktu widzenia religii 😉
Mi minął całkiem przyjemnie 4 przeczytane książki też czytałam Sherlocka tylko po polsku 😉
Trzymam kciuki za maturę mam nadzieję, że pójdzie Ci bardzo dobrze ja na szczęście maturę mam dopiero za 2 lata 😉 Ale za to pod koniec czerwca czeka mnie egzamin zawodowy i też się trochę stresuje bo jak rozwiązujemy testy to wyniki mam takie na granicy czyli zdaję ale kilkoma procentami a motywacji żeby się wziąć do roboty nie ma 🙁
Pozdrawiam i zapraszam do siebie 😉
http://karola8399.blogspot.com/2017/03/podsumowanie-marca.html
No cóż, czasem rzeczywiście ciężko wziąć się do pracy. Ja mam tak teraz – matura za mniej niż 30 dni, a ja nie potrafię zmusić się stuprocentowo do nauki. Dziękuję i ja też będę trzymać kciuki na egzaminie zawodowym 😀
Mi minął podobnie jak styczeń i luty, więc dobrze w zasadzie 😉
To dobrze 🙂 Zaczytanego kwietnia!