Lipiec to chyba jeden z najbardziej zakręconych miesięcy tego roku. Trochę skomplikowany, trochę specyficzny, ale jedno jest pewne – będę go dobrze wspominać!
WAKACJE?
To śmieszne uczucie po całym roku akademickim wrócić na nieco dłużej do domu. Ale nie narzekam – miło się spotkać się z dawnymi znajomymi , odwiedzić ukochane liceum i dowiedzieć się „co tam słychać”. Udało mi się też wpaść dosłownie na weekend do Krakowa i spędzić czas w naprawdę fajnym towarzystwie.
Chyba najlepszym okresem w lipcu okazał się wyjazd w Góry Stołowe razem z duszpasterstwem. Nawet się nie spodziewałam, że tak mi się spodoba! I przy okazji przypomniałam sobie, dlaczego tak bardzo kocham góry. Miałam dużo czasu na przemyślenie wielu spraw, na uspokojenie się i odreagowanie po ciężkich miesiącach.. Na poznanie nowych osób, na rozmowy i wspólne tuptanie pod górkę. Wprawdzie w Kudowie-Zdrój spędziliśmy jedynie 5 dni, które minęły zdecydowanie za szybko, to jednak ten czas zapamiętam na długo <3
A potem, niekoniecznie po drodze, zahaczyłam jeszcze o Poznań, za którym pomału zaczynam tęsknić. Może niekoniecznie za samym miastem, ale za ludźmi, miejscami i za atmosferą. Teraz czas pakować się w kolejną podróż. Trochę się boję mówić o niej głośno, bo trochę obawiam się, że „coś nie wyjdzie”, że w ostatniej chwili coś się nie uda i z mojej wyprawy do Danii nici.. Także trzymajcie mocno kciuki – za mnie, za moją pierwszą podróż samolotem i za moje pierwsze spotkanie z Jutlandią!
KSIĄŻKOWO
W lipcu miałam nieco więcej czasu na czytanie niż wcześniej, co starałam się wykorzystać 😉 W sumie przeczytałam 8 książek, czyli 2814 stron, co daje około 91 dziennie. Na początku sięgnęłam po kolejny tom serii Anne Bishop, czyli „Naznaczoną”, która jednak nie bardzo przypadła mi do gustu. Później zajęłam się magazynem językowym Deutsch Aktuell, który wyjątkowo mi przypasował.
Dalej pochłonęłam najbardziej pozytywną z pozytywnych książek, czyli „Wielki Ogarniacz Życia” Pani Bukowej. Jeśli jeszcze o niej nie słyszeliście, to koniecznie czas to zmienić! Później poznałam świetny debiut Sally Franson, czyli „Jak upolować pisarza” i po raz chyba już czwarty „odświeżyłam” pierwszą część Harry’ego Pottera. Następnie zapoznałam się z moim pierwszym kryminałem Kristinny Ohlsson – „Zagadką Sary Tell”, który jednak nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. A potem przeczytałam „Cisza. Kronika życia pewnego mordercy” Thomasa Raab, która mocno mnie zaskoczyła. Miesiąc skończyłam „Apartamentem w Paryżu” Guillaume Musso, który już teraz mogę polecać 😉