Kwiecień to był dla mnie taki trochę dziwny miesiąc i do tej pory nie mogę uwierzyć w to, że się już skończył… Teraz przyszedł czas na maj, który oznacza dla mnie tylko jedno słowo – MATURA!
CO U MNIE?
Ostatni miesiąc minął mi tak naprawdę tylko na nauce. Na ostatnich sprawdzianach, ostatnich kartkówkach i ostatnich ocenach końcowych w liceum. Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że żyję tylko w maturalnej rzeczywistości i ogarniam niewiele więcej. Niedawno pomyliłam na przykład autobusy na przystanku i zamiast trafić do szkoły, znalazłam się w zupełnie innym miejscu. Niby nic, ale jednak naprawdę ciężko jest źle wsiąść, zwłaszcza że z mojego przystanku odjeżdża raptem kilka busów na krzyż, kolokwialnie mówiąc…I chyba z jedyną z takich „niematuralnych rzeczy”, które zrobiłam, było obejrzenie „Pięknej i Bestii” w kinie. Szczerze powiem, że uwielbiam tego typu baśnie, uwielbiam Emmę Watson w tej roli i uwielbiam wszechobecną magię, no i happy endy, w których ostatecznie zwycięża miłość. Po seansie byłam nim tak zafascynowana, że wręcz chciałam napisać kilka słów na jego temat, ale nie jestem pewna, czy to wciąż aktualny temat 😉 Gdzieś po drodze, w kwietniu były też Święta Wielkanocne, które tak naprawdę trochę przegapiłam robiąc po kilkadziesiąt zadań z matematyki dziennie i czytając różne dodatkowe lektury. Planowałam wybrać się do Krakowa na dwa dni, ale nie czułam się najlepiej, więc wyjazd musiałam niestety odłożyć „na potem”.
W miniony piątek odbyło się uroczyste zakończenie roku klas 3 w mojej szkole. Dla mnie był to piękny dzień, którego nie zepsuła nawet okropna pogoda, ziąb i deszcz. Jestem zadowolona ze świadectwa z wyróżnieniem, które otrzymałam, chociaż zdaję sobie sprawę, że w rekrutacji na studia nie ma ono najmniejszego znaczenia. Jednocześnie czuję również ogromny smutek. Mam taką świadomość, że coś się kończy, że naprawdę cudowna przygoda, jaką były dla mnie 3 lata w liceum, właśnie dobiegła końca. Widzę, że właśnie jestem na przedostatniej stronie ważnego rozdziału w moim życiu, który nigdy się już nie powtórzy. Nigdy nie spotkamy się już w moją klasą w takim samym składzie, nigdy nie będzie już tak samo, bo każdy z nas pójdzie w inną stronę i każdy na pewno zmieni się. Chociaż daleko mi od stwierdzenia, że kochałam wszystkie osoby, to wiem, że będę tęsknić za tymi nimi. W szczególności za tymi, na których mogłam polegać bez względu na sytuację, ale również za szkołą, za atmosferą, ba, nawet za nauczycielami, czyli po prostu za tym wszystkim, do czego się przyzwyczaiłam przez ostatnie 3 lata. Do tej pory wspominam początki w Żeromie, które wcale nie były łatwe, wszystkie upadki i porażki, wzloty i małe sukcesy. Nie umiem przyzwyczaić się do tego, że właśnie ukończyłam tą szkołę, chociaż najważniejsze dopiero przede mną. Ale nie, nie będę już narzekać na maturę, której się boję, bo poświęciłam temu cały osobny post 🙂
KSIĄŻKOWO
Niesamowitych wyników czytelniczych nie mogłam się spodziewać, bo na lekturę naprawdę nie miałam wiele czasu. Kwiecień zaczęłam od dokończenia „Szewców” Witkacego. Potem, w ramach odpoczynku, zajęłam się kolejną po „Wybacz mi, Leonardzie”, książką Quicka, która zrobiła na mnie naprawdę dobre wrażenie. „Prawie jak gwiazda rocka” to powieść, którą mogę tylko polecać i pożyczać, bo nadaje się nie tylko dla nastolatków, ale dla każdego. Następnie przeczytałam „Syzyfowe prace” Żeromskiego, które niespodziewanie bardzo mi się spodobały, oraz „Proces” Kafki, z którym męczyłam się stosunkowo długo. Podczas Wielkanocy dosłownie pochłonęłam „Lokatorkę” J.P. Delaney, która ma premierę dopiero 14 czerwca. Jednak już teraz mogę powiedzieć, że jest na co czekać. Na koniec miesiąca wróciłam do lektur, które mogą się przydać na maturze, czyli do „Latarnika” Sienkiewicza, „Wieży” Grudzińskiego oraz „Mistrza i Małgorzaty”. Oprócz tego na blogu pojawił się mały stosik, w którym pochwaliłam się ostatnimi zdobyczami. Podsumowując, przeczytałam 5 książek i 2 opowiadania, czyli 1846 stron, co daje około 62 dziennie. A teraz chyba muszę zdecydować się na odłożenie książek na rzecz repetytoriów, co na pewno nie będzie łatwe…
No, to trochę się u Ciebie działo :). Mi miesiąc minął bardzo pracowicie, ale udało mi się parę książek przeczytać :). Najbardziej spodobało mi się nastrojowo-refleksyjne „Szlakiem wieloryba” i zupełnie słodko/uroczo/lekko tandetne „Adorkable”.
No tak, trochę się działo 😉 Akurat nie znam tych książek, uważasz, że warto je przeczytać?
Tak, bardzo :). Tylko zależy co lubisz – pierwsze jak bardziej np. sagi obyczajowe, drugie, jak leciutkie romantyczne ;).
Hmmm… Generalnie gatunek nie jest dla mnie tak ważny, jak to, żeby książkę po prostu dobrze się czytało i żeby jej lektura niosła coś ze sobą 🙂
Biorąc pod uwagę zbliżającą się maturę to czytelniczo zaszalałaś! Będę trzymać kciuki za twoje egzaminy! 🙂
Pozdrawiam!
http://pokulturzony.blogspot.com/
No tak, „w ramach przygotowań” przeczytałam kilka lektur, których nie przerabialiśmy w szkole 😀
Dziękuję!
Jak na ogrom nauki, to i tak osiągnęłaś świetny książkowy wynik. Życzę powodzenia na maturze!
Dziękuję, na pewno się przyda 🙂
Rok temu też długo nie potrafiło do mnie dotrzeć to, że skończyłam liceum. To się wydawało takie nierealne…
Powodzenia na maturze!
Dokładnie tak! Nie mam pojęcia, kiedy zleciały te trzy lata nauki…
Dzięki!
Również pochłonęłam ,,Lokatorkę” i też w święta. ♥
Powodzenia na maturze. ^^
Dziękuję ^^
Powodzenia!
Dziękuję 🙂
Przykro mi, że męczyłaś się z Kafką, ja „Proces” wielbię całym serduszkiem. I powodzenia przed maturą! 🙂
Bardzo podobał mi się sam pomysł na książkę, ale język strasznie mnie męczył, jakoś nie umiałam się wczytać w tą powieść 😉
Nie licząc lektur czytałam tylko „Prawie jak gwiazda rocka” i bardzo miło wspominam tę książkę. „Wybacz mi, Leonardzie” posiadam w czytniku, ale muszę przyznać, że trochę się jej obawiam.
A Twój wynik jest naprawdę świetny, zważywszy na obowiązki szkolne.
Powodzenia na egzaminach!
houseofreaders.blogspot.com
Ja naprawdę zakochałam się w „Wybacz mi, Leonardzie”, chociaż książka jest może i trochę specyficzna, może nie spodobać się każdemu, ale i tak polecam ją większości osób 😉
Dziękuję bardzo 🙂
Ach, ta maturalna rzeczywistość… Ja się nigdy nie dałam w nią wciągnąć. Powodzenia na egzaminach! A wynik, pomimo nauki, i tak dobry 🙂
Dziękuję, zostały mi jeszcze 3 rzeczy… i już nie mogę się doczekać, kiedy się to w końcu skończy 😉
Mi zostały dwa lata do matury i już się boję. Jestem w klasie matematyczno biologicznej, rzadko spotykanej ale ciężkiej, kiedy pomyślę, że już coraz bliżej mojej matury… Mimo że jestem w pierwszej klasie nie mam na nic czasu. Tobie życzę powodzenia i trzymam kciuki <3
Oj, nie martw się – do matury jeszcze mnóstwo, mnóstwo czasu! A dla mnie również pierwsza klasa była jedną z gorszych, bo miałam wszystkie przedmioty – potem może być trochę „łatwiej”, szczególnie, jeśli dobrze idą Ci rozszerzone rzeczy 😉
Ja ze swoimi umiejętnościami orientacji w terenie najprawdopodniej też pomyliłabym autobus, więc nie jesteś sama. Widzę, że kolejna maturzystka – mam nadzieję, że pierwsze egzaminy, które się już odbyły, poszły ci dobrze.:)
Haha, dziękuję, miło wiedzieć 🙂
Pierwsze egzaminy poszły dobrze, teraz została mi tylko geografia, której się najbardziej boję, i ustne…