Przedwczoraj dobiegł końca grudzień. Nie był to najgorszy z najgorszych miesięcy, bo oprócz biegania między szkołą i domem, znalazł się również czas na upragniony odpoczynek. Więcej za chwilkę 🙂
CO U MNIE?
Grudzień, jak to już chyba bywa w klasie maturalnej, zaczął się od nawału nauki. Chwilami było naprawdę ciężko, chwilami miałam już szczerze dość wszystkiego, ale jakoś dałam radę (na przykład napisać dobrze trzy sprawdziany jednego dnia). Do końca miesiąca walczyłam o oceny i udało mi się wyjść na średnią ponad 4,75, co bardzo mnie cieszy. Poza tym, dokładnie w Mikołajki odebrałam w końcu moje prawo jazdy. To miłe uczucie, kiedy po kilku miesiącach starań, widzisz, że „warto było”. Oprócz tego, wzięłam udział w akcji Amnesty International i napisałam list w obronie praw człowieka. Jeśli nie znacie tej inicjatywy, to koniecznie zachęcam Was do zerknięcia tutaj. Niby kilka słów i kartka papieru, ale to zawsze „coś”, prawda?
A potem przyszły święta i chwila odpoczynku w domu. Wreszcie mogłam się odrobinę wyspać i odrobinę „zwolnić” tempo, co było mi naprawdę potrzebne. Raczej na spokojnie, bez pośpiechu i szału zakupów. A Sylwestra spędziłam we własnym towarzystwie (i nie był to najgorszy dzień w roku) oglądając „Oświadczyny po irlandzku”, które strasznie mi się podobały (mimo że były tak bardzo przewidywalne i schematyczne). A gdybyście koniecznie chcieli poznać kilka moich nawyków, to zapraszam tutaj.
KSIĄŻKOWO
Ostatni miesiąc 2016 roku zaczęłam od dokończenia „Przedwiośnia” Stefana Żeromskiego, które, jak na lekturę, nie było takie przerażające. Następnie sięgnęłam po książkę utrzymaną w typowo świątecznym klimacie, czyli „Świąteczną kafejkę” Amandy Prowse. Czytało się ją miło i przyjemnie, chociaż mimo wszystko, liczyłam na nieco więcej… Później zajęłam się „Ferdydurke” Witolda Gombrowicza. Sam początek tej lektury i jej środek podobały mi się najbardziej,poza tym znalazłam w niej nawet klika ciekawych cytatów. Do szkoły przeczytałam również dwa opowiadania ze zbioru „Sklepy cynamonowe” Bruna Schulz. Miałam zamiar doczytać wszystkie do końca, ale po trzech straciłam motywację. W święta udało mi się (w końcu!) dokończyć „Pollyannę” Eleanor H.Porter po angielsku. Nie była to łatwa książka, ale cieszę się, że w końcu udało mi się przeczytać coś w całości w obcym języku! A w czasie przed Nowym Rokiem wróciłam na chwilkę do czasów dzieciństwa, czyli pierwszych dwóch części przygód Harrego Pottera, które po prostu uwielbiam. W sumie przeczytałam 6 i pół książki, co daje 1729 stron, czyli 56 dziennie 🙂 Na blogu mogliście obejrzeć tradycyjny miesięczny stosik oraz sprawdzić, jakie książki w minionym roku podobały mi się najbardziej.
Też nie wszystkie książkowe plany na święta zrealizowałam – chyba coś jednak ze świątecznej listy jeszcze doczytam 😉
W takim razie miłego czytania 🙂
Całkiem udany miesiąc. Oby i kolejne takie były. 🙂
Dziękuję 🙂
Mój grudzień zdecydowanie nie był miesiącem, w którym bym odpoczęła – najpierw duży remont w domu, potem zabiegane święta i 1600 zadań z chemii do zrobienia w tydzień mocno dały mi w kość xD Przeczytałam też niewiele książek i nie znalazłam czasu po prostu dla siebie, przez co nie wspominam go dobrze, ale liczę na to, że w styczniu będzie lepiej! Gratuluję ci oczywiście zdanego prawka i średniej, trzymam kciuki, żeby kolejny miesiąc był dla ciebie równie przyjemny!
Books by Geek Girl
Ojejku, moje święta były przynajmniej spokojne. Trochę poczytałam, zrobiłam jedną starą maturę z niemieckiego i kilkanaście zadań z matmy (17 z 52)…
Tobie również życzę wszystkiego dobrego w styczniu i ogólnie 2017 roku 😀
Życzę czytelniczego stycznia 😀
Dziękuję!
Życzę Ci więcej spokoju w nowym roku 🙂
I gratuluję wyniku 🙂
Oj, przydałoby się, rzeczywiście 🙂