Mamy już szósty dzień lipca, więc myślę, że to fajna okazja, żeby pomyśleć jeszcze raz o minionym miesiącu. Bo w sumie to czerwiec był naprawdę dobrym, żeby nie powiedzieć cholernie dobrym okresem. Dlaczego?
PRZEDSESJA I SESJA I KONIEC
Tak jak napisałam wyżej – czerwiec był naprawdę super, ale był też naprawdę intensywny. A to oczywiście za sprawą zaliczeń i egzaminów, które czekały na mnie na uczelni. I chociaż podczas nauki nie raz i nie dwa miałam dość, nie raz i nie dwa przeklinałam pod nosem, że za dużo tego wszystkiego i że po co mi to, to jednak… teraz mam to już z głowy, teraz wiem, że czekam tylko na wyniki jednego egzaminu, ale poza nim – zdałam! I jestem teraz (niemal) szczęśliwym człowiekiem, który może być z siebie dumny. Oprócz sesji i egzaminów i tego całego nawału rzeczy do nauki, znalazło się też zaskakująco dużo czasu na spotkania z ludźmi i na rozmowy. Na te mniej i bardziej wzniosłe, na te mniej i bardziej codzienne, mniej i bardziej prozaiczne, ale i niesamowicie ważne dla mnie.
W czerwcu skończyłam też 21 lat. I w sumie, jak się zapewne spodziewacie, nic się nie zmieniło, jedna cyferka więcej w kalendarzu, trochę więcej doświadczeń, trochę więcej przemyśleń, trochę więcej wiedzy (a przynajmniej taką mam nadzieję) i tyle…
Wyświetl ten post na Instagramie.
A co do bloga, to gdzieś w połowie czerwca zupełnie straciłam ochotę na pisanie. Na dodawanie zdjęć czy relacji na Instagramie tak samo. Więc zrobiłam sobie małą przerwę, teraz mam w planie popisać coś więcej, chociaż nie jestem pewna, co z tego wyjdzie. Tym bardziej, że jeśli wszystko dobrze pójdzie, to w wakacje będzie mnie mało w Polsce, a dużo poza nią, więc na czytanie i bloga również może nie starczyć czasu… Ale wszystko się okaże, poczekamy i zobaczymy : )
KSIĄŻKOWO CZY TEŻ FILMOWO
W czerwcu nie miałam wiele czasu na rzeczy niezwiązane z uczelnią, więc tym bardziej cieszę się, że udało mi się przeczytać chociaż 3 książki i obejrzeć 2 filmy. Najpierw poznałam najnowszą powieść jednego z moich ulubionych pisarzy – „Gliniany most” Markusa Zusaka, który spodobał mi się, chociaż nie jestem pewna, na ile zrozumiałam jego przesłanie. Dalej zajęłam się poradnikiem Brene Brown pod tytułem „Dary niedoskonałości”, który uważam za ciekawą i skłaniającą do przemyśleń lekturę. A na koniec przeczytałam „Made in Sweden” Elisabeth Åsbrink, które bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Jeśli zaś chodzi o filmy, to obejrzałam „Zwierzogród”, który okazał się cudowną bajką, oraz „Of Horses and Men”, czyli zbiór intrygujących opowieści o koniach.