SKĄD POMYSŁ NA TEN POST?
Ostatnio miewam problemy ze zmotywowaniem się do nauki. Może to dlatego, że popełniam klasyczne, uczniowskie błędy ze 100% systematycznością. Najciekawsze jest jednak to, że dopiero niedawno, po krótkiej analizie moich metod nauki, doszłam do tego, co jest nie tak. Pytanie tylko, czy uda mi się to zmienić? Tymczasem Was zapraszam (ku przestrodze) na 4 lekcje o tym, jak się (nie) uczyć.
LEKCJA 1. NIE UCZ SIĘ WCZEŚNIEJ, BO ZDĄŻYSZ TO ZAPOMNIEĆ
To mój typowy i klasyczny błąd. Zawsze uczę się wszystkiego na ostatnią chwilę. Zwłaszcza na koniec zostawiam sobie przedmioty, za którymi raczej nie przepadam, takie jak historia czy też matematyka. Może niekoniecznie cierpię na nadmiar czasu wolnego, ale wiem, że gdybym chciała, to mogłabym wygospodarować chwilkę choćby na sprawdzenie, ile tak naprawdę mam do nauki. Ostatni przykład? Wprawdzie kocham niemiecki, to przyznaję, że nie miałam najmniejszej ochoty na naukę 80 czasowników nieregularnych w 3 formach. Skończyło się na tym, że próbowałam wkuć je wszystkie jednego dnia, co uwierzcie mi, nie było ani miłe ani przyjemne. Gdybym zaczęła odrobinę wcześniej, z pewnością nauka byłaby nie tylko łatwiejsza, ale po prostu milsza.
LEKCJA 2. NIGDY NIE ZAPISUJ TERMINÓW KLASÓWEK W KALENDARZU, PRZECIEŻ WSZYSTKO JESTEŚ W STANIE ZAPAMIĘTAĆ.
Jestem osobą, która raczej stara się na lekcji notować wszystko, co mówi nauczyciel. Często zdarza mi się jednak zostawiać zeszyty z terminami na marginesach w szkole i nie przepisywać dat do kalendarza. Nie wszystkie sprawdziany zapisane są na dzienniku elektronicznym, a sama często po prostu zapominam o danej klasówce. I potem przeżywam bolesną (uwierzcie mi, to boli) pobudkę dzień wcześniej. Chociaż wtedy nie jest jeszcze najgorzej, bo można zarwać nockę i coś nie coś ogarnąć… Ale gdy przychodzisz do szkoły i dowiadujesz się o kartkówce, to naprawdę nie jest miło.
LEKCJA 3. NAUKĘ ZAWSZE ZACZYNAJ OD PERFEKCYJNEJ I KOLOROWEJ NOTATKI, KTÓRA ZAJMIE CI KILKA GODZIN.
Przyznaję się, że jestem perfekcjonistką. Moje notatki zawsze muszą być piękne, schludne i kolorowe, bo w przeciwnym razie nie jestem w stanie się z nich uczyć. Tak się przyzwyczaiłam i ciężko jest mi to zmienić. Tymczasem z bólem serca zauważam, że często zrobienie samej notatki zajmuje mi ponad połowę czasu, który mogę przeznaczyć na naukę. Jasne, podczas przepisywania czegoś tam się uczysz, ale zapewniam Cię, że lepiej spożytkujesz swój czas ucząc się z podręcznika (gdy jest w nim to samo, co byłoby w Twojej notatce). Oczywiście, notowanie jest super, zabawa z markerami tym bardziej, ale czasem warto skupić się na samej nauce.
![]() |
źródło |
LEKCJA 4. NIE WARTO UCZYĆ SIĘ SYSTEMATYCZNIE, TYLKO TRACISZ CZAS
No właśnie. Mój kolejny problem to brak systematyczności i regularności w nauce. Oczywiście, wszystko zależy, czego. Jeśli chodzi o moje ulubione przedmioty (czytaj: angielski i niemiecki), to nie mam z tym najmniejszych trudności, a nauka sprawia mi nawet przyjemność. Gorzej z rzeczami, za którymi szczerze nie przepadam. Gdybym uczyła się ich z lekcji na lekcję, to nie byłoby potem problemu z przygotowaniem się do dużego sprawdzianu. Wystarczyłoby powtórzyć kilka rzeczy i koniec. A tak to próbuję na siłę wkuć cały materiał na raz, co nie wychodzi najlepiej.
+NIE POTRZEBUJESZ SNU, PRZECIEŻ ZARYWANIE NOCEK TO NORMALKA
Znam wiele osób, które śpią niewiele, a funkcjonują nadzwyczaj dobrze (ba, uczą się lepiej ode mnie!). Niestety, dla mnie 7 godzin snu to zdecydowane minimum, chociaż po tylu i tak chodzę nieprzytomna. Na swoim przykładzie dobrze widzę, że sen jest niezwykle ważnym czynnikiem dla efektywnej pracy naszego mózgu. Podobnie zdrowe odżywianie ma na niego duży wpływ. Bez tego ciężko o koncentrację i skupienie na lekcjach,a tym bardziej na sprawdzianach i różnych testach.
![]() |
źródło |
I tak dotarliśmy do końca. Ciekawa jestem, czy kiedykolwiek uda mi się zastosować do opisanych przeze mnie rad (a uwierzcie mi, bardzo bym chciała)… 🙂
JA zawsze uczę się na dzień przed sprawdzianem…. JA chyba nie umiem się zmusić do otworzenia książki kilka dni wcześniej… A moje kolorowe notatki oczywiście też zajmują mi połowę czasu, ale co tam! Perfekcja przede wszystkim 😀
Pozdrawiam
secretsofbooks.blogspot.com
Sama mam podobnie. I mimo, że zawsze obiecuję sobie poprawę i naukę wcześniej, to jednak rzadko wychodzi… A perfekcyjność i pedantyczność swoją drogą 🙂
Cóż, ja nie potrafię uczyć się z wyprzedzeniem. Zdecydowanie lepiej piszę kartkówki i sprawdziany, gdy uczę się dzień wcześniej, a muszę przyznać, że oceny mam bardzo dobre 😉
U mnie kalendarz to podstawa. 2 razy go zapomniałam wziąć do szkoły i czułam się jak bez ręki 😉
A słówek najlepiej mi się uczyć o 4 rano. Nie raz, nie dwa, szłam spać o północy, a wstawałam o 4 (rzadko o 3) i uczyłam się na sprawdziany 😉
Myślę, że wszystko zależy od człowieka i jego przyswajania wiedzy 😉
Sama terminy klasówek zapisuję na marginesach, a w domu przepisuję do kalendarza. Jest niestety nieco zbyt ciężki, by nosić go codziennie ze sobą do szkoły. Kurcze, sama nie byłabym w stanie wstawać tak wcześnie i się uczyć. Jeśli już, to często powtarzam słówka w autobusie, ale na tym koniec. Rzeczywiście, każdy ma własne przyzwyczajenia i każdemu inna metoda nauki lepiej pasuje 🙂
Bardzo fajny post!
Nigdy nie chce mi się uczyć wcześniej, ale jakimś cudem sprawdziany zdaję na 4 lub 5. Jeśli chodzi o inne punkty to zawsze notuję sobie wszystko (wizyty u lekarza, ważne terminy i inne), a gdy coś zaliczę/napiszę/zrobię – zaznaczam, żeby później nie mieć wielkiego zamieszania 🙂
Dziękuję, bardzo mi miło 🙂 Sama również mam raczej dobre oceny, chociaż uczę się na ostatnią chwilę. Wiąże się to jednak z dużym stresem i presją, by zdążyć na czas… Większość terminów również zapisuję – chociaż często zdarza mi się o czymś zapomnieć 🙂
Ja należałam do osób, które starają się w miarę możliwości nauczyć większości rzeczy z wyprzedzeniem. Może dlatego, że nigdy nie miałam problemów z systematycznością, a potencjalna groźba nieprzespanej nocy działała na mnie jak bardzo skuteczny odstraszacz na lenistwo 😉
Z całego serca podziwiam takie osoby jak Ty. Sama zawsze chciałam być systematyczna, ale na tym się kończyło. Często brakuje mi czasu na naukę nieco wcześniej i zostawiam wszystko na ostatnią chwilę…. Niestety, w tym jestem mistrzem 🙁
Ja zawsze obiecuję sobie, że będę systematyczna, a wychodzi na to, że uczę się dzień wcześniej xD A kolorowe notatki też bardzo lubię, ale czasami faktycznie szkoda na nie czasu 🙁
Świetny post! ♥
Myślę, że nie tylko Ty sobie obiecujesz… Ja robię to non stop, ale kiedy już przychodzi okazja do zrobienia czegoś na później, wybieram chwilę z książką ♥ (która nie raz się przeciąga)…
Moim notatkom bardzo daleko do jakiejkolwiek kolorowości. Kiedyś, jeszcze w podstawówce używałam podkreślaczy, kolorowych długopisów, ale w gimnazjum nie mam zbytniej ochoty się w to bawić 🙂
Systematyka występuje u mnie tylko w wypadku konkursów 😉
Książkoprzenikaczka
MÓJ BLOG
Za to ja uwielbiam przerysowywanie do zeszytów kolorowych schematów i tabelek, podkreślanie tematów i ogólnie pisanie. Sprawia mi to ogromną przyjemność, ale przy okazji zabiera dużo czasu 🙁
Jak my jesteśmy do siebie podobne w tej kwestii 😀 Z systematycznością w liceum było jako tako w [porównaniu do tego, co dzieje się teraz. Mój kierunek charakteryzuje się tym, że wiedza sprawdzana jest prawie tylko dwa razy w roku. Na sesjach. No to Karolina żyje sobie beztrosko przez 5 miesięcy, a potem jak dziki zając biega od biblioteki do ksera, z tramwaju do mieszkania i pluje sobie w brodę "jak to zdam to już nigdy nie zostawię nauki na ostatnią chwilę". Noo, mówiłam tak już dwa razy, pzy dwóch sesjach. Przede mną trzecia, ale jakoś mi to nie idzie 😛
Haha, rozumiem. Nie wiem, jak to będzie wyglądało ze mną na studiach, ale póki co moja systematyczność nadaje się do poprawki. A później, gdy nazbiera się dużo nauki z kilku przedmiotów, biegam wszędzie i narzekam na brak czasu… I oczywiście, zawsze obiecuję sobie poprawę, która dziwnym trafem sama nie przychodzi 😀
Po części masz rację. Ja również na pewno muszę mieć schludnie rozpisane notatki wtedy przed nauką zawsze wiem co gdzie mam i łatwiej jest mi się odnaleźć, a jak mam kolorowo więcej pamiętam.
Co do zapisywania terminów to zapisuję i w telefonie i na kartce ale ostatecznie faktycznie zawsze wszystko mam w głowie i zazwyczaj rzadko do nich zaglądam, ale warto jednak mieć zapisane, zawsze można się upewnić.
http://kochamczytack.blogspot.com
Rzeczywiście, z dobrych i schludnych notatek uczy się o niebo lepiej.
Dokładnie, sama większość terminów i tak mam głowie, ale dużo lepiej zapisywać je gdzieś jeszcze – choćby na wszelki wypadek 🙂
U mnie 8 godzin to minimum… choć to i tak mało :p
7 godzin to minimalna ilość snu do jako-takiego funkcjonowania, ale zapotrzebowanie wynosi ponad 8 godzin 😀
Ja przerabiam teorię w praktyce, chociaż mam nieco inny typ nauki niż w szkole. 😛 IT się ciągle rozwija a najczęściej wykorzystywane technologie wymagają laboratoriów, które oczywiście można przygotować we własnym mieszkaniu lub po prostu firmie, jeśli dysponuje zapleczem technicznym. 😛
Brzmi ciekawie 🙂
Wymieniłaś każdy punkt, który w moim życiu występuje + dodatkowo mam jeszcze jeden, że zawsze trzeba posprzątać przed nauką, bo przecież w syfie nie będę się uczyć, nie wspomnę, że jest czysto i nie ma co sprzątać, ale przecież zawsze coś się znajdzie (można dwa razy odkurzyć, trzy razy pościerać kurze itp.). Muszę koniecznie zmienić swoje "nawyki" 🙂
Jak widać, nie jestem sama 🙂 Z porządkiem mam podobnie – przed nauką muszę zrobić porządek nie tylko na biurku, ale i wokół niego. Może i nie jestem bardzo pedantyczna, ale odrobina czystości nigdy nie zaszkodzi…
Ja niestety robię, czy też robiłam wszytko na ostatni chwilę. Od pewnego czasu zaczęłam się systematyczniej uczyć i staram się zarywać jak najmniej nocek na naukę, bo i tak z tego nic nie zapamiętam, bo będę zajęta walką z utrzymaniem oczu otwartych. Kolorowe notatki, czy ogólnie notatki dla samej siebie, rzadko się pojawiają, bo przeważnie nie mam na nie czasu. Inna sytuacja jest oczywiście jeśli nauczyciele wymagają notataki na kilka stron…
Pozdrawiam serdecznie!
W takim razie gratuluję Ci samodyscypliny! Sama od pewnego czasu staram się coś zmienić w moim sposobie na naukę i organizację czasu, ale średnio to wychodzi. Przez jakiś czas uczę się z wyprzedzeniem i chodzę spać o 22, ale po kilku dniach wszystko się kończy i niestety wracam do starych nawyków… 🙁
Ja nie robię notatek, które są bardzo przejrzyste i bardzo rozbudowane, tylko robię je tak, że czasem tylko ja mogę je odczytać xd Uważam, że robiąc sobie taką notatkę zapamiętuję to automatycznie i później spędzam dwa razy krócej na powtarzaniu i wkuciu tego do głowy 🙂
Rzeczywiście, notując łatwiej jest później nauczyć się danego materiału. Mimo to, uważam, że czasem po prostu lepiej i rozsądniej skupić się na podręczniku – powtarzając na głos jego treść również się uczysz 🙂
Mam przeogromny problem z trójką! Ostrzegam, na studiach NAPRAWDĘ nie ma na to czasu i ja mam już mnóstwo zaległości właśnie przez to, że zamiast się uczyć, ja muszę mieć najpierw ładną notatkę, z której rzekomo mogę dopiero się czegoś nauczyć. Tak to nie działa, doba jest za krótka i człowiek nie jest maszyną. Nie wiem jeszcze jak się tego oduczyć, ale to mój priorytet teraz. Nauczyć się uczyć, bez moich notatek, które czasem potrzebuje przepisać kilkakrotnie bo coś tam nie wyszło tak jak na początku zamierzałam. Głupota, ale niebezpieczna.
Haha, myślę, że w liceum też nie zawsze jest na to czas… Ładna notatka wygląda schludnie i na pewno lepiej się z niej uczy, niż z jakiegokolwiek podręcznika, ale… No właśnie, ale: zabiera masę czasu, który można spożytkować w inny sposób… Głupota, ale niebezpieczna, dokładnie 😀
"Śpią mało i uczą się lepiej ode mnie." Śpię coraz mniej, oceny przez to nie cierpią, ale przyjaciele mają mnie ochotę zabić, bo mają dość oglądania mnie cosplayójącej zombie xD
www,cynka7.blogspot.com
Moje oceny też tak bardzo nie cierpią, ale zdrowie już tak. I oczywiście wygląd – ogromne cienie pod oczami nie dodają urody 😀
Pisałaś o siebie, a jakbyś pisała o mnie. Właśnie teraz na ostatnią chwilę odłożyłam sobie naukę angielskiego, bo przecież zdążę, a tak naprawdę wciąż nie zaczęłam. 😛 Ja mam ten problem z nauką, że zawsze chcę się uczyć tego, czego nie muszę, dziś np. poczytałabym sobie biologię, a przecież muszę się nad angielskim skupić. 😉
Pozdrawiam.
O tak, mam podobnie. Często mam ogromną ochotę na naukę niemieckiego albo angielskiego, a dużo ważniejsza jest matematyka, do której kompletnie mnie nie ciągnie. Tylko, ze ja najczęściej uczę się jednak tego, co lubię (chociaż odrobinę), bo nie lubię się zmuszać do nauki 🙂
Wiesz ja uczyć się ,,nauczyłam" dopiero na studiach ! Po dwóch naprawdę ciężkich egzaminach na pierwsym roku, które zostawiłam na ostatnią chwilę (bo jakoś to będzie) boleśnie się przekonałam, że nie da się całego materiału wkuć w jeden dzień. Egzaminy przetrwałam oczywiście z poprawkami, wielkim stresem i pojełam jak się uczyć bez stresu i że opłaca się pracować nad materiałem po każdym wykładzie. Później jest duużo łatwiej i następne wspominam bardzo miło. Niestety studia to nie liceum i wbrew powszechnej opinii, że student tylko baluje, to sesja jest naprawdę ciężką sprawą przynajmniej na polonistyce. Musisz uczyć się materiału z ćwiczeń, wykładów i przeczytać tony książek, które trzeba sobie rozłożyć w czasie na cały semestr, bo niemożliwe jest przeczytanie 20 książek w tydzień 🙂 ! Więc przede wszystkim systematyczność 🙂
Rzeczywiście, na studiach ciężko jest nauczyć się wszystkiego dzień przed. Sama jestem dopiero w liceum i czasem mi się udaje to zrobić, ale domyślam się, że im dalej, tym ciężej. Tutaj widać, że systematyczność i dobra organizacja czasu ma ogromne znaczenie. Chyba powinnam zacząć się ich uczyć już teraz, bo kiedyś z pewnością się przyda 🙂
Lekcja 1 i 4 – moje błędy, które staram się naprawić 🙂
Haha, jak widać nie tylko ja mam takie problemy 🙂
Zgadzam się ze wszystkim, oprócz 2. To pocieszajace, że nie tylko ja mam problem z motywacją 😀
No, tak, zdarza się niestety… 🙁
1. Trzeba być systematycznym. Większe zadania rozdzielać na mniejsze, wtedy nie czujesz przytłoczenia ani nie gnębią Cię myśli, że to jest za trudne, że nie dasz rady.
2. Ten punkt mnie nie dotyczy, bo klasówki, sprawdziany już dawno mam za sobą.
3. Nie można przesadzać z perfekcją, bo – jak sama piszesz – nie jest to dobre rozwiązanie.
4. To samo, co w pierwszym punkcie.
Podczas snu Twoje ciało i mózg się regenerują, dlatego tak ważne jest, by się wysypiać. Chodzić spać, gdy naprawdę tego potrzebujesz (gdy np. oczy zaczynają Ci opadać). A budzić, jak tylko ciało da Ci znać. Nie dosypiać! Ciało lepiej wie od Ciebie, ile potrzeba Ci snu. Gdy zużyjesz dużo energii w ciągu dnia, tego snu będziesz potrzebować sporo. Jeśli dzień był lekki, snu potrzebujesz mało.
W takim razie wynika z tego, że popełniam ogromne błędy. Systematyczna jestem tylko z ulubionych przedmiotów, a z rozdzielaniem zadań zwykle mam duży problem. Wolę zrobić coś na raz, bo, gdy robię przerwę, ciężko mi wrócić do pracy… Spać chodzę najczęściej około 23, bo do tej pory jestem w stanie wyrobić się z nauką. Budzę się na równi z budzikiem, chociaż czasem zdarza mi się nie móc zasnąć, albo budzić się po kilka razy w nocy, bo jetem pewna, że już muszę wstać. Kiedy już dzwoni nieszczęsny budzik, wyłączam go i dosypiam kilka minut, co chyba nie jest dobrym pomysłem. Chciałabym robić wszystko w zgodzie z moim ciałem, ale szkoła mi na to nie zawsze pozwala. Ponoć zdrowie jest najważniejsze, ale nie zawsze potrafię odłożyć naukę i po prosu iść spać…
Zawsze możesz zrobić sobie drzemkę w ciągu dnia.
Jakoś nigdy nie potrafię zasnąc w ciągu dnia, nawet gdy jestem bardzo zmęczona…
To tak jak ja. 🙂
🙂
[…] Sarah J.Maas oraz Szczęście do wzięcia Jason F.Wright. Z postów o innej tematyce, ukazały się 4 lekcje, jak się (nie) uczyć, który cieszył się dużym […]