Jakby ktoś nie pamiętał, to dokładnie 24 zaczynają się Święta Bożego Narodzenia. Tymczasem nie tylko media, ale i hipermarkety już od dawna przypominają nam o tym, że „święta tuż tuż”. Ledwo wejdziemy do pierwszej lepszej galerii handlowej, ledwo włączymy pierwszą z lepszych stacji radia albo telewizji – a już, już słyszymy non stop powtarzane piosenki świąteczne, widzimy świąteczne reklamy i promocje, świąteczne dekoracje, ozdoby, choinki i inne świąteczne gadżety. I nie wiem, jak w Waszym przypadku, ale u mnie zawsze pojawia się wtedy pytanie, które nie daje mi spokoju. Czy to naprawdę o to chodzi w Bożym Narodzeniu?
Dobrze zdaję sobie sprawę z tego, że większość z nas żyje dosłownie w biegu między pracą, domem i resztą rzeczy wymagających zrobienia. Że często nie ma nawet czasu na sen, a co dopiero wyjście do kina czy inną formę relaksu. I równie dobrze wiem, że każdy z nas marzy o idealnym Bożym Narodzeniu bez względu na to, czy ma 5 lat, czy 35. Bo każdy z nas chciałby przeżyć „najlepsze chwile w gronie najbliższych”, dokładnie takie, o jakich wspomina jeden ze spotów reklamowych. Każdy chciałby, żeby tegoroczne święta „okazały się niezapomniane” i robi wszystko w tym kierunku.
LEPIEJ, NAJLEPIEJ
Biegamy za najlepszymi prezentami, które zadowolą naszych najbliższych. Za takimi, którymi będą mogły się pochwalić nasze dzieci w szkole, a my w pracy. Podarunkami, które wywołają uśmiech na twarzy rodziny i które w żadnym razie ich nie rozczarują. Szukamy najpiękniejszej choinki i najładniejszych ozdób, które idealnie będą pasować do naszego mieszkania. Robimy zakupy według listy potraw, które chcemy przyrządzić – karp, barszcz i inne dania muszą być przecież idealne. W hipermarketach i centrach handlowych otaczają nas bożonarodzeniowe promocje i hasła reklamowe, a my oddajemy się szałowi zakupów, nawet jeśli czasem wymaga to od nas dużych poświęceń finansowych.
Jednak po perfekcyjnej kolacji wigilijnej i obowiązkowej pasterce, każdy z nas rozchodzi się w swoją stronę. Niektórzy w końcu chcą nadrobić wieczne braki snu, inni oglądanie serialów, surfowanie w internecie czy też czytanie książek. I nie ma w tym absolutnie nic złego, gdyby nie jeden fakt – zapominamy o tym, o co naprawdę chodzi w tych świętach. Przynajmniej tak mi się wydaje, z mojego 18-letniego punktu widzenia.
MOŻNA INACZEJ
Wymarzone święta wyobrażam sobie nieco inaczej. Bez zamieszania, bez biegu i przymusowych zakupów, bez kłótni i nieporozumień. W spokoju i pokoju, nawet jeśli bez wszystkich potraw na stole i z nieumytymi oknami. Niektórzy mogliby się ze mną kłócić, że to przecież tradycja, którą trzeba kontynuować. Ale ta tradycja ma przecież jeden cel – spędzić w końcu czas z rodziną. Razem, wspólnie. Nie w jednym domu, gdzie każdy zajmuje się czym innym. Razem z sobą, a nie obok siebie. Rozmawiając, śmiejąc się i żartując. Ciesząc się z obecności drugiej osoby. Niekoniecznie przed telewizorem.
I takich świąt Wam życzę. Nie tylko zaczytanych, ale przede wszystkim spędzonych z ludźmi, którzy są dla nas ważni. Doceńmy chociaż raz na 365 dni ich starania o nasze dobro i podziękujmy im za to, że są. Nie obok nas, nie nad nami, ale razem z nami. Na dobre i na złe.
A dlaczego to musi być akurat 24 grudnia? To docenienie?
Akurat mam 35 lat i o żadnym idealnym Bożym Narodzeniu nie marzę. Ba, w ogóle nie zajmuje mnie Boże Narodzenie, bo to nie moje święto.
Nie musi być 24 grudnia, może być każdego dnia w roku (napisałam „chociaż raz na 365 dni”), chociaż często tak jest, że podczas Bożego Narodzenia nagle przypominamy sobie o rodzinie wokół nas 🙂
Chociaż raz w roku gdy piszesz o spędzaniu świat z rodziną, i życzysz udanych świąt z rodziną, nie sugeruje, że kiedykolwiek, niekoniecznie w święta.
Spędzanie czasu z rodziną, chociażby w święta bożonarodzeniowe, to przywilej nie oczywistość. Nie wszystkim jest to dane. Na przykład niektórych wyparła się rodzina, inni położyli krzyżyk na rodzinie (z różnych ważnych powodów).
Naucz się, żeby nie pisać za wszystkich. Nie wiesz, co inni by chcieli. Nie wszyscy marzą o idealnym Bożym Narodzeniu. Nie wszystkich obchodzi w ogóle Boże Narodzenie. Dla mnie i wielu innych osób to po prostu wolne dni w kalendarzu, bez żadnego znaczenia. Poza tym, że miałem większy ruch w pracy. Moje najlepsze Boże Narodzenie spędziłem sam, z dala od rodziny, przyjaciół. Wigilijną kolację jadłem z ludźmi, których ledwo znałem. Większości nie spotkałem już nigdy w życiu, z pozostałymi rozstałem się po paru miesiącach. Zero przymusu, zero świątecznej gorączki, robiłem co chciałem. To było najpiękniejsze.
hmm nie przepadam za swietami wiec nic nie robie 😀 haha pozdrawiam i zapraszam do siebie 🙂
[…] mogłam się odrobinę wyspać i odrobinę „zwolnić” tempo, co było mi naprawdę potrzebne. Raczej na spokojnie, bez pośpiechu i szału zakupów. A Sylwestra spędziłam we własnym towarzystwie (i nie był to najgorszy dzień w roku) […]