Jak pewnie wspominałam już na blogu nie raz nie dwa; w trakcie roku szkolnego jestem przyzwyczajona do bycia w ciągłym ruchu. Do ciągłego zamieszania nie tylko w domu, ale i w szkole, do napiętego do granic możliwości grafiku i niekończącej się liczby rzeczy do zrobienia teraz, dzisiaj, najlepiej w tym, konkretnym momencie. I nieważne, że doba ma tylko 24 godziny, bo jakoś trzeba to wszystko upchać, zmieścić i ze wszystkim zdążyć, innej metody nie ma.
WAKACJE, WAKACJE, WOLNE!
Dlatego gdy zaczynają się wakacje, zwyczajnie nie wiem, co ze sobą zrobić ani gdzie się podziać. Czuję się co najmniej dziwnie, bo… nikt nie każe mi się uczyć, odrabiać całej masy zadań domowych, przygotowywać prezentacji, projektów, a jedynie zajmować młodszą siostrą codziennie. Nagle gdzieś zniknął cały stres, nie mam też pojęcia, gdzie podziała się presja i nacisk, by zawsze dać radę. Ping! Nie ma!
A ja chyba z przyzwyczajenia czuję potrzebę wykorzystania każdej minuty. Nie, przepraszam, każdej najmniejszej nanosekundy, która przecież ta również się liczy. Bo w tym czasie może się zmienić moje życie, prawda?
ALE ODPOCZNIJ SOBIE!
I gdy tak siedzę, myślę i zwyczajnie nic nie robię, to mam wyrzuty sumienia. Przecież mogłabym się ruszyć. Przeczytać 30 pożyczonych dawno temu książek, napisać 100 zaległych recenzji, nauczyć się kolejnego języka obcego, spalić milion kalorii, umyć podłogę, poprasować, zrobić porządek ze starymi podręcznikami, ale… zwyczajnie mi się nie chce, choć z drugiej strony nudzi mi się w domu i za niedługo dostanę kociokwiku… I chyba muszę znaleźć jakąś magiczną metodę na pełen sprzeczności syndrom „chciałabym a mi się nie chce”, żeby nie zmarnować tych 2 miesięcy, które z pewnością szybko miną.
Ja zainstalowana sobie aplikacje time it, która rejestruje co robiłam danego dnia, pozwala mi to jeszcze lepiej uzmysłowić sobie co powinnam robić, a co nie xD pomaga mi ogarniać wakacyjny czas i była nieoceniona w sesyjnej walce 🙂 polecam, mnie pomaga, gdy mam masę wolnego czasie ruszyć do roboty
Nigdy nie słyszałam o tej aplikacji, na pewno poczytam co nieco o niej. Ja póki co jestem dosyć starodawna, bo od zawsze używam kalendarza i to tam wypisuję, co udało mi się zrobić danego dnia, a co jeszcze czeka.. 😉
Ja wpisuję na początku roku akademickiego, a potem… cóż, za ciężkie życie z kalendarzem xd
No tak, gdybym miała nosić kalendarz ciągle ze sobą, to łatwo (=lekko) by nie było. Zwłaszcza, że mam w twardej oprawie… 😉
Mam podobnie do ciebie, podczas roku szkolnego sama na siebie wywieram ogromną presję, by być zawsze najlepszą i uczyć się, nawet do upadłego, byle tylko nie skończyć z żadną czwórką na świadectwie. Po zakończeniu w czerwcu jestem jednak tak wypompowana umysłowym wysiłkiem, że potrzebuję dwóch tygodni właśnie takiego absolutnego luzu – zupełnie nic nie robię, zazwyczaj tępo wpatruję się w telewizor xD Po dziesięciu miesiącach ciężkiej pracy zasługujesz na kilka dni wolnych od poważniejszej aktywności. Potem faktycznie zaczyna się problem, ja też dostaję świra w domu, nie mając nic do roboty, ale na razie pozwól sobie na chwilę słodkiego lenistwa 🙂
Books by Geek Girl
Haha, chciałabym czasem móc pozwolić sobie na słodkie lenistwo w 100%, ale nie mam takiej możliwości, bo zajmuje się siostrą przez wakacje. Mimo wszystko myślę, że troszkę już odpoczęłam od nauki, chociaż braków snu nadal nie udało mi się nadrobić… 😉
Ja mam to samo, nie wiem co ze sobą zrobić, tylko ciągłe nudy… Nawet zaczęłam poprawiać swoje zdolności kucharskie (choć kompletnie mi to nie wychodzi, ale coś robić trzeba), czytam książki. Ostatnio z nudów zaczęłam biegać i zapisałam się na kurs fotografii. 😀
Udanych wakacji :* http://kochaneksiazki.blogspot.com/
Haha, ja też z nudów zapisałam się na kurs, ale nie fotografii, a prawa jazdy 😉
Zawsze coś produktywnego, chociaż i tak nadal męczy mnie to „chciałabym, a mi się nie chce”…
Mam podobny problem. Z jednej strony nie mogę się pogodzić z tym, że kompletnie nic nie robię, ale z drugiej „tak ciężko wstać z wygodnego, ciepłego łóżka lub fotela”. Może zabrzmi to dziwnie, ale wolę rytm, jaki panuję w czasie roku szkolnego. Wtedy wszystko jest takie uporządkowane, przewidywalne i szczegółowo zaplanowane. Po prostu wiem, co i kiedy mam robić!
Jeśli chodzi o pomysł na organizację, to do głowy przychodzi mi jedynie rada, by codziennie przed snem zapisać/zaplanować sobie następny dzień; wstać o w miarę ogarniętej godzinie (8-9) i wykreślać poszczególne punkty z planu 🙂
Tak, tak, w pełni zgadzam się z Tobą. W trakcie roku szkolnego każdy dzień wygląda podobnie i łatwo można sobie wypróbować jako taką rutynę. A w wakacje ciężko z tym 😉
No, ja zwykle wstaję wcześnie i zapisuję w kalendarzu plany na dany dzień, chociaż z wykonaniem już troszkę gorzej…
Wsiadaj na rower i jedź przed siebie aż zobaczysz cudowne miejsce na całkowitym odludziu. Tylko nie zapomnij książki i koca. Możesz sobie odpocząć i niby nic nie będziesz robić, ale sobie odpoczniesz od codzienności.
Brzmi naprawdę zachwycająco, ale pojawia się mały problem… nie mam sprawnego roweru w domu. Chyba koniecznie muszę się tym zająć i przy okazji przypomnieć sobie, jak się jeździ, bo ostatni raz robiłam to 2 lata temu… 😉
Czasu zazwyczaj miewam zbyt mało i rzeczywiście przydałoby się go jakoś sensownie ogarnąć 🙂 Zazwyczaj jednak dni nie zaliczam do straconych.
Ja zawsze przed snem robię sobie w głowie „podsumowanie dnia” i niestety często dochodzę do wniosku, że nie wykorzystałam wolnego czasu dobrze (i potem marnuję czas rozmyślając o tym przed snem, co doprowadza do tego, że nie mogę zasnąć…)
Chciałabym mieć takie poczucie chociaż przez chwilę, na co dzień wykorzystuję dużo czasu 🙂
Rozumiem to dobrze, bo tak jak wspominałam, w trakcie mojego roku szkolnego staram się wykorzystać każdą sekundę. A teraz nie muszę i to jest… dziwne? 😉
Rad i pomysłów nie mam, bo sama z tym syndromem walczę od lat. Jedyne, co mnie ratuje, to praca, która pochłania sporo mojego czasu.
Przynajmniej w pewien sposób produktywnie spędzasz czas i do tego zarabiasz, a to już coś 😀