Lubię słuchać muzyki. To ona pierwsza towarzyszy mi od momentu wstania z łóżka, aż po pójście spać. To przy niej uczę się, ćwiczę i to w jej takt spędzam każdy dzień. Raczej staram się być otwarta na nowe doświadczenia, ale, jak każdy, mam zdecydowaną słabość do kilku zespołów i wykonawców. Więc koniecznie zapraszam wszystkich zainteresowanych na moje 3 propozycje grup, które zdecydowanie warto poznać.
OF MONSTERS AND MEN
To mój absolutnie ulubiony zespół, który pochodzi z Islandii. Grają przede wszystkim indie pop, a większość ich utworów jest do siebie bardzo podobna (jak twierdzi wiele osób). W ich piosenkach świetnie czuć klimat mroźnej północy, powiew chłodnego wiatru i nieograniczonej wolności. Do tej pory wydali dwie płyty – My head is an Animal oraz Beneath the Skin. Ja na samym początku byłam zafascynowana tą pierwszą, ale obecnie najczęściej (no dobra, przyznaję się – kilka razy dziennie) słucham drugiej. Nie wiem, dlaczego, ale mam wrażenie, że zawsze pasuje do mojego nastroju – nieważne, czy mam zły humor, jestem smutna, załamana, czy może uśmiechnięta lub szukająca chwili wytchnienia po ciężkim dniu. Najbardziej znany singiel grupy to Little Talks (poniżej), ale ja najbardziej kocham Organs.
THE LUMINEERS
Kolejna grupa, którą naprawdę bardzo lubię, chociaż znam zdecydowane krócej niż OMAM. Amerykański zespół tworzy piosenki folk-rockowe i wydał do tej pory dwa albumy – The Lumineers i Cleopatra (oczywiście oba w moim posiadaniu). Chyba najpopularniejsza piosenka grupy jest Hey ho, ale do mnie najbardziej przemawia Sleep on the Floor (poniżej).
BASTILLE
W muzyce tego zespołu zakochałam się za sprawą mojej przyjaciółki i zarazem ogromnej jego fanki. Oczywiście, wcześniej kojarzyłam kilka jego utworów, ale nie wywoływały one u mnie większej euforii. Jednak to dzięki niej poznałam teksty piosenek i nowe melodie na tyle, że wybrałam się razem z nią na koncert. Nigdy w życiu nie miałam okazji wziąć udziału w podobnym wydarzeniu i okazało się ono dla mnie naprawdę wyjątkowe. Istnieje bowiem ogromna różnica między słuchaniem muzyki z radia czy internetu, a odczuwaniem jej na żywo… Do tej pory, gdy słyszę jeden z utworów z najnowszej płyty – Wild World, wracam myślami do tej cudownej energii i świetnej zabawy w Warszawie.